Krótka historia rewolucji w “Lustrze” Teatru “Alter”

Krótka historia rewolucji w “Lustrze” Teatru “Alter”.

Bardzo kameralny spektakl przedstawiony w przestrzeni ulicznej. Spektakl w swojej wymowie mocno zaangażowany w kontekst polityczny i jednocześnie bardzo intymny w przeżywaniu artystycznym. Jakbyśmy oglądali czyjąś spowiedź, świadectwo osobistego doświadczenia w czasie targanym porywami.

 

Przedstawienie trudne do zdefiniowania, podskórnie wyczuwamy sensy, ale nazwać wszystko odpowiednimi słowami – niemożliwe. Może dlatego, że do czasów, o których mówi przedstawienie, nie możemy jeszcze nabrać dystansu, jeszcze ten czas się kształtuje. Z finału przedstawienia wynika, że przy naszym cichym przyzwoleniu tworzy się historia Europy Wschodniej. Nie uciekniemy od tych nawiązań, wiedząc, że Teatr “Alter” ma swoje korzenie na Ukrainie.

 

Przez całe przedstawienie oglądamy samotnego aktora. Nie używa słów. Radiowa szczekaczka z nawiązką atakuje nas słowami, bełkotem. Szczekaczka przywiązana do nogi, zatem jakiś rodzaj zniewolenia.

 

Początek jak w konwencji niemego filmu, jeszcze bez kolorów, dominuje czerń i biel. Jakby poszukiwanie sensu bycia na ulicy, jakby odnajdywanie się w nowej rzeczywistości. “Coś” dopiero się rozpoczyna.

 

Bohaterowi towarzyszy lustro. Bardzo mocny symbol, które nie tylko odbija cały teatr i nas jako widownię w nim, ale staje się niejako obrazem odzwierciedlającym kolejne etapy rewolucyjnych zmian. Piękno szkła zostaje zamalowania bielą, zatem czystym kolorem i czystymi intencjami. Ale nie jest to już doskonałe jak na początku, jakby chciano przekazać, że ludzkie działania w jakiś sposób mają znamiona skazy.

 

Wstępie o marzeniach o lepszym świecie przyświeca biały sztandar nad naszymi głowami. Dopiero po czasie pojawia się czerwona farba i cały rewolucyjny bałagan, który ktoś musi posprzątać. Jeśli nawet wcześniej wszyscy spontanicznie chcieli zmian, to teraz muszą zabrać się mocno do sprzątania tego, co zostało po barykadach. Zatem biały sztandar zmywa ślady walki z bruku, robi się coraz bardziej szary. Piękne hasła poszarzały, nastała rzeczywistość.

 

Nasz szary człowiek wciąż milczy. Knebluje siebie czerwoną taśmą, którą zostało oklejone również lustro. Widać w postaci rozczarowanie, rezygnację, ale nie ból. Rozbiera się. Wybiera dla siebie rolę ofiary lub poświęca w imię dawnych ideałów. Uwalania się od szczekaczki, umiera niczym na ołtarzu.

 

Dawna biel to już tylko martwe ciało dominujące nad szarością bruku. Rewolucje zawsze przynoszą ofiary.

Autor: inwentaryzacja2014 o 13:42